Od powietrza, głodu i wojny wybaw nas Panie, czyli okolice Węgrzc u progu XVIII wieku.

Od drugiej połowy XVII wieku rozpoczął się powolny, acz nieuchronny upadek Rzeczypospolitej Polskiej. Państwo było rujnowane przez pogłębiającą się anarchię, nieudolność rządzących, wojny i rosnących w siłę sąsiadów. Zwycięstwo polskiej husarii pod Wiedniem 1683 r., choć miało wymiar propagandowy, nie przyniosło żadnych długofalowych korzyści militarnych i politycznych. August III Mocny  – władca Saksonii, a od 1697 roku także król Polski – wplątuje wkrótce Rzeczpospolitą w wyniszczającą wojnę ze Szwedami, zwaną później trzecią wojną północną. Mimo że przez pierwsze lata wojny Polska była oficjalnie neutralna, to właśnie głównie na jej terenie (!) swoje działania wojenne prowadziły nieprzebrane wojska szwedzkie, saskie, rosyjskie, duńskie….

Przez Kraków i okolice przetaczały się więc w latach 1702 – 1710 tabuny wrogich wojsk szwedzkich i sprzymierzonych polskich, saskich i rosyjskich.  Już z początkiem sierpnia 1702 roku, wielotysięczna armia szwedzka podchodzi pod Kraków i przygotowując się do jego zdobycia, stacjonuje w Staniątkach, plądrując przy okazji okolice, w tym zamek w Niepołomicach. Podczas pobytów Szwedów w Staniątkach, dochodziło do dramatycznych zdarzeń, opisywanych później w kronikach klasztornych:

„Szwedzi raz dobywali się furty, a nie mogąc jej wyważyć, kołowym oknem wcisnęli się do klasztoru i zakonnice przy furcie kijami zabili. Ta umierając zawołała: „Witam Cię Św. Benedykcie” i skonała”. [1]

Przerażeni ludzie uciekali w popłochu, np. w pewnym okresie w Podłężu pozostało tylko kilkanaście kobiet. Wojska szwedzkie łupią też Wieliczkę, zabijając burmistrza. Po raz pierwszy i nie ostatni podczas tej wojny, Szwedzi zdobywają Kraków, który w kolejnych latach jest naprzemiennie plądrowany lub obciążany rujnującymi mieszkańców kontrybucjami.

Częste stacjonowanie wojsk polskich i „sprzymierzonych” Sasów i Rosjan jest nie mniej uciążliwe. Na dobra staniąteckie co i rusz nakładane są coraz to nowe kontrybucje, a wsie są zmuszone do utrzymywania stacjonujących wojsk, m.in. w 1704 roku, gdy stacjonuje w nich chorągiew licząca 100 koni.  W 1706 roku „gdy król August przybywa do Krakowa w dniu 12 marca wraz z sprzymierzony mi rossyanami i oba wojska wybierały znowu różne dostawy tak z miasta jako też i z wsi okolicznych.”. [2]

Na zgnębione wojną i niedostatkiem okolice Krakowa wkrótce spada zaraza, która w 1707 i 1708 roku zbiera krwawe żniwa:

„W Krakowie w mieście i na przedmieściach, znowu zaraza powietrza. Mór szerzy się, gdy od dwóch niedziel rachują umarłych do 1750. Załogi krakowskie po polu stoją, między którymi co dzień po kilkunastu ubywa; po miasteczkach i wsiach ta klęska stopniami postępuje. I co bolesna, w Wieliczce znacznie wybuchnęła, dlaczego handel solny ustać musi.” [3]

Ówczesna nauka nie ma wówczas żadnego pomysłu na powstrzymanie epidemii, poza takimi zaleceniami jak te z XVII-wiecznej książki Jana Innocentego Petrycego, medyka krakowskiego:

„śpiewać, czytać głośno, wołać, zwłaszcza gdzie nie masz strzelby, aby się powietrze czyściło […] bydło, krowy przez miasto gnać, aby swym rykiem powietrze wzruszało”. [4]

Zaraza szczęśliwie omija wówczas parafię Bodzanów i dobra staniąteckie, odwiedzając jedynie kilka domów w Bodzanowie i nie rozprzestrzeniając się dalej. Proboszcza bodzanowskiego, księdza Macieja Podgórskiego, odwiedza mianowicie na początku listopada 1707 roku kmieć o nazwisku Skoś i oznajmia, że w wyniku zakaźnej choroby zmarło 9 osób z jego rodziny i sąsiadów,  w wieku od 3 do 75 lat. Pierwsi z nich zostali pochowani w ogrodzie przy stodole, pozostali  w oddaleniu, w gaju bodzanowskim. Epidemia oprócz prawie całej rodziny Skosiów dotknęła wówczas także rodzinę Urbanów i Perzyków (Pyrzów?). Zarazę według Skosia przynieśli Żydzi, być może uciekający z ogarniętego epidemią Kazimierza. [5]

Same Węgrzce, oszczędzone wtedy jeszcze przez zarazę, spotyka wkrótce nie mniejszy kataklizm. Zima z przełomu 1708/1709 była wg naukowców prawdopodobnie najmroźniejszą zimą w Europie w całym tysiącleciu. Silny mróz, który chwycił pod koniec grudnia utrzymywał się aż do drugiej połowy marca. Temperatury w dzień spadały poniżej -20C, a w nocy dużo poniżej -30C (lokalnie nawet poniżej -40).  Bałtyk zamarzł, a z Kopenhagi na Bornholm można było się dostać pieszo. Średnia temperatura stycznia w Berlinie wynosiła ok -13C, tj. 13 stopni niżej niż współcześnie (!). Przełożyło się to na wielki nieurodzaj – zboże ozime przemarzło, zboże jare wzeszło późno i zostało wypalone przez spóźnione, upalne lato. Zimą wyginęły wszystkie ryby w przemrożonych do samego dna stawach. Skutkiem tego był wielki głód na przednówku 1710 roku. Pierwsze ofiary kostucha zebrała w Węgrzcach Wielkich zaraz po świętach Bożego Narodzenia 1709 roku. W okresie pomiędzy końcem grudnia 1709 roku a drugą połową kwietnia 1710 roku zmarło z głodu, chorób i wycieńczenia 17 osób, z czego prawie wszystkie w wieku powyżej 50 lat ew. małe, najwyżej kilkuletnie dzieci. Zmarłe osoby nosiły nazwiska: Włodarz, Stanek, Manczyk, Gąstoł, Batka, Wojtysko, Krzysztofek, Talala. [6]

Jak możemy wyczytać z późniejszych ksiąg, dopiero „rok 1710 zakończył te ośmioletnie klęski, które przywiodły mieszkańców Krakowa do nędzy, a samo miasto do upadku. Ludność prawie do trzeciej części pomniejszona została, gdyż część jej wymarła w morowem powietrzu, a część opuściła miasto, już to dla szukania gdzie indziej zarobku, już to aby ocalić życie i reszty niewydartego jeszcze dobytku.” [2]

Fragment obrazu „Triumf śmierci” Pietera Bruegla starszego, śmierć z kosą prowadzi armię trupów niszczącą świat żywych:

trium śmierci

Ważniejsze źródła:

[1] Zarys historyi klasztoru PP. Benedyktynek w Staniątkach, 1905

[2] Pamiątka z Krakowa, Józef Mączyński, 1845

[3] Pamiętnik wielkiej wojny północnej, Wawrzyniec Rakowski.

[4] Jan Kracik, Pokonać czarną śmierć. Staropolskie postawy wobec zarazy, Kraków 1991

[5]  Księgi Parafialne Bodzanów, dzięki uprzejmości księdza Proboszcza i księdza Wikarego. 

oraz:

Wielki mróz 1708/1709

Dokumenty metrykalne parafii wielickiej, Genowefa Jaśkowiec Anna Stoczek

Historia klasztoru Benedyktynek w Staniątkach, Bogusław Krasnowolski, 1999

Ludzie królewskich Niepołomic, Jan Kracik

Trium śmierci

 

Jedna uwaga do wpisu “Od powietrza, głodu i wojny wybaw nas Panie, czyli okolice Węgrzc u progu XVIII wieku.

  1. Pingback: Węgrzce Wielkie w czasach zarazy cz. 2 | Węgrzce wielkie i okolice

Dodaj komentarz